- STANISŁAW TABISZ
- MARIAN RUMIN
- OLGERD DZIECHCIARZ
- KRZYSZTOF KLIŚ
- STANISŁAWA ZACHARKO
- WŁODZIMIERZ KUNTZ
- JAN ŚWIDERSKI
- IGNACY TRYBOWSKI
- STANISŁAW RODZIŃSKI
- ZBIGNIEW BAJEK
METAFORA W PRZESTRZENIACH WYOBRAŹNI ...o malarstwie Stanisława Stacha
Stanisław Stach, absolwent krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych (ukończył Wydział Grafiki w 1983 roku), większość swojego czasu przeznaczonego na twórczość poświecił malarstwu. Powszechnie wiadomo, że grafika warsztatowa i malarstwo wspaniale się uzupełniają, a historycy sztuki mogliby dodać, że to właśnie malarze są twórcami pierwszych grafik artystycznych. Trzeba się jednak zgodzić, że te dwie bardzo kreatywne dyscypliny sztuki oscylują wokół siebie, wpływają na swoje odrębne możliwości oraz doświadczenia i tak jest zapewne w przypadku Stanisława Stacha, z zastrzeżeniem, że bardziej urzekło go jednak malarstwo. Nie jest łatwo interpretować obrazy Stanisława Stacha, które krążą wokół klasycznych motywów i przedstawień pejzażu, martwej natury oraz figury ludzkiej, by zaskoczyć w pewnym momencie ujęciem bardziej złożonym, poetyckim i metaforycznym, jakby ze snu czy teatralnej wizji, dla których nie ma ograniczeń ani też ortodoksyjnych zasad przywiązania do rzeczowego faktu dostrzeżonego zimnym, obiektywnym okiem. Stanisław Stach porusza się w przestrzeniach wyobraźni bardzo swobodnie i z polotem, chciałoby się uwierzyć, że przy pomocy takiej, jak maluje, maszyny do latania przypominającej samolot, ale, broń Boże, nie używany przez żadne linie lotnicze na całym świecie. Tego typu machina latająca to domena wyobraźni nie znającej ograniczeń ani też nie licząca się z realnymi uwarunkowaniami i prawami fizyki. Zresztą wiele jest mechanizmów w malarstwie Stanisława Stacha, których organiczność lub atrapowość nie jest łatwa do rozgryzienia. Kształt zwierzęcia, np. konia, może być kształtem Konia Trojańskiego skonstruowanego, jak wiadomo, dla wojennego podstępu. Wiele zresztą form, kształtów zwierząt i ptaków na obrazach Stanisława Stacha przypomina zbitego z desek owego Konia Trojańskiego, który wtoczył się do Troi popychany rękami swoich ofiar i stał się jednym z najbardziej znanych symboli i metafor w kulturze i historii świata. Idąc dalej tropem skojarzeń, w dzisiejszych czasach koniem trojańskim nazywany jest wirus komputerowy, a współczesny reżyser polski Juliusz Machulski zadaje pytanie w tytule swojego filmu: Ile waży Koń Trojański? Tak działa wyobraźnia, która funkcjonuje w zaskakujący sposób i przywołuje do siebie odległe rzeczywistości
W swoim malarstwie Stanisław Stach podejmuje, jak już wspomniałem, tematy klasyczne takie jak pejzaż czy martwa natura, jednakże bardzo szybko przechodzi w swojej twórczości do scen i motywów metaforycznych czy wręcz alegorycznych. Przekracza tym samym rzeczowość oglądu świata i chce powiedzieć coś więcej o tym, co sensacyjnego dzieje się przed jego oczyma, jako malarza, ale i także przed szekspirowskimi oczyma duszy, jako poety. Cykle obrazów Stanisława Stacha z ostatnich lat poświęcone są posągom ptaków i fantastycznych zwierząt. Stwory te (wysnute z wyobraźni) poustawiane są na ogół, niczym wielkie rzeźby z Wyspy Wielkanocnej, na stoku jakiejś góry, wzniesienia albo na tle małego miasteczka, nad którym leci nie mniej fantastyczny samolot. Czasami monumentalne ptaki stoją na postumencie, jakby w wojskowym szeregu, sugerując, że są przedmiotem jakiegoś archaicznego kultu, a może wręcz zbiorowej potrzeby bałwochwalstwa, wyrażania swej trwogi czy euforii dla złotego cielca. Ptakom i zwierzętom olkuski malarz podstawia czasami platformy na kółkach, najprostsze wózki, aby mogły się przemieszczać.
Kiedyś, w latach 80-tych i 90-tych XX stulecia, Stanisław Stach bardzo wyraźnie dynamizował swoje kompozycje malarskie. Sam układ zgeometryzowanych form (kółek, trójkącików, wydłużonych prostokątów, porozsiewanych zadraśnięć kresek) sprawiał wrażenie, że jest w permanentnym ruchu. Symptomatycznym przykładem może być tu obraz z 1983 roku zat. Przedsionek rzeczywistości, w którym uchwycony jest niezwykle efektowny moment, jakby skubizowaną strukturę nieznanego miasta demolował i rozrywał jakiś kosmiczny, gigantyczny podmuch. Obrazy XXI wieku Stanisława Stacha są bardziej nieruchome, majestatyczne, ale nadal konstruowane są w obsesyjnym, mozaikowym systemie drobnych form. Kolorystyka ich jest ciepła, żółto-ugrowo-oranżowa, uzupełniona lekkimi odcieniami brązów i zieleni. Czasami w obrazach Stacha pojawiają się na niebie latające ryby (to nawiązanie i dialog z malarstwem Jacka Taszyckiego), czasami pastelowo zarysowane latające wehikuły mechaniczne, bywa, że dwa ustawione na postumencie kozły, niczym Sfinksy, przysłaniają widok na mgliste zabudowania i wierzchołki piramid na horyzoncie.
W rezultacie wszystkiego, ciągle jesteśmy zaskakiwani manifestacją jakby jakieś imperialnej siły, odwołującej się do potęgi kreatywności i do pamięci o zamierzchłych, prehistorycznych czasach, które wprawdzie przeminęły, ale, niestety, nie zmieniły, nie przemieniły w anielską, natury ludzkiej. Ona wciąż tworzy metafory w przestrzeniach wyobraźni, które są zagadką nie do rozwikłania wszelkiej świadomej egzystencji..
METAMORFOZY malarskich fascynacji
Znajomość twórczości opisywanego artysty na przestrzeni wielu lat bardzo pomaga w próbach interpretacji jego dzieł oraz w poszukiwaniach właściwego klucza do zaszyfrowanych w obrazach zagadkowych treści, metafor oraz kodów uniwersalnego przesłania, które zakorzenione jest w wewnętrznych przeżyciach twórcy. A właśnie tak jest, że od okresu studiów w Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie (przełom lat 70-tych i 80-tych XX stulecia) obserwuję i czasami komentuję malarską twórczość Stanisława Stacha.
Mieszkający na stałe w Olkuszu Stanisław Stach należy do bardzo prężnych i aktywnych osobowości miasteczka, z którego wyszło wielu znakomitych malarzy, rzeźbiarzy, grafików oraz ludzi parających się poezją czy prozą. Olkuski artysta ukończył Wydział Grafiki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, ale z pasją od dawna uprawia malarstwo potwierdzając tezę, że dobry grafik jest również dobrym malarzem. Bardzo szerokie zaangażowanie Stanisława Stach w sprawy publiczne i organizacyjne, również w edukację artystyczną młodzieży, nie przeszkadza mu w konsekwentnym uprawianiu malarstwa, chociaż bycie dyrektorem Małopolskiego Biura Wystaw Artystycznych w Olkuszu, inspirowanie i logistyczne przygotowywanie międzynarodowych plenerów, do tego częste wyjazdy zagraniczne, pochłaniają Stachowi z pewnością wiele cennego czasu, umniejszonego niestety dla zawsze mocno absorbującej sztuki. Ta potrzeba udzielania się publicznego i animatorskie zacięcie widocznie służą niespokojnej i spontanicznej naturze Stanisława Stacha, bo przecież często wystawia on swoje obrazy i bierze udział w licznych zbiorowych ekspozycjach malarstwa.
Pamiętam pierwszy sukces Stanisława Stacha, jeszcze w Krakowie, jako studenta Akademii. Wtedy już mógł zaskakująco pochwalić się przed kolegami z uczelni nagrodą na Międzynarodowym Biennale Rysunku w Cleveland w Anglii. Później, w miarę postępowania ku dojrzałości, posypały się inne nagrody i wyróżnienia oraz formy uznania za działalność społeczną, artystyczną i edukacyjną. Zapewne słusznie w swoim środowisku, Stanisław Stach nazywany jest „człowiekiem orkiestrą” i tak w istocie jest. Niespożyte siły, jakimi dysponuje artysta, wigor i poczucie humoru oraz „bycie w kilku miejscach na raz” w sumie tłumaczą jego indywidualny sukces, ale także jego zaradność i skuteczność w krzewieniu sztuki w swoim środowisku i poza nim. Stach jest jak dynamit. Co sobie postanowi to zrealizuje i, jeżeli już, to krótko narzeka. Jest w całej swojej witalności człowiekiem czynu i twórczości. Jego metamorfozy malarskich fascynacji można zaobserwować w różnych okresach zintensyfikowanej działalności. Wynikają one z ciągłych poszukiwań oraz pogłębiania źródeł, z których inspiracje czerpie malarz. Istnieje pewna dociekliwość i nieustępliwość nakazująca rozpalonemu w aktywności artyście zgłębiać każdy najdrobniejszy szczegół i długo krążyć w tym samym miejscu. Stanisław Stach w swoim malarstwie miewa takie okresy, kiedy chce pewien obszar swoich kreacji przenicować doszczętnie. Ikonografia oraz wizualny przekaz budowany jest przez niego na granicy zderzania się tego, co niesie swoim nurtem dzień powszedni, a co później przefiltrowywane jest, przeżywane i wypromieniowywane jako element wizjonerskiej kreacji. Obrazy Stanisława Stacha są w jakimś sensie surrealistyczne, ale operują detalami i formami zaczerpniętymi z samej natury. Świat obserwowany na zewnątrz i świat wewnętrzny artysty spotykają się, by syntetyzować się w malarskim obrazie. Ale obraz wcale nie jest taki jednoznaczny i oczywisty. Płótna Stanisława Stacha zawierają swoistą tajemnicę. Są może obsesyjne w swej formalnej strukturze, czasami nadmiernie zgeometryzowane i odrealnione w zastosowanej deformacji czy tonacji kolorystycznej, ale silne w swym tajemniczym oddziaływaniu i przekazie. Przypominają, że świat nie jest taki zwyczajny i prosty, że człowiek ma złożoną naturę i może szybko zamienić swą humanistyczną wrażliwość etyczną w zwierzęcy instynkt przetrwania. Zagubiony człowiek bywa targany sprzecznościami, a społeczny proces swej marginalizacji czy degradacji przezwycięża twórczą postawą albo wręcz teatralną ekspresją jakieś tragikomicznej ekwilibrystyki…
Magia sztuki to magia ludzkiego przeżycia. To duchowy i psychiczny pierwiastek, z którego zbudowana jest podmiotowość osobowości człowieka i jego najbardziej indywidualna aura, organiczna energetyczność. Stanisław Stach w swoim malarstwie potrafi być subtelny i drastyczny, wysmakowany i surowy. Potrafi snuć jakiś monochromatyczny wątek pastelowego pejzażu (we wcześniejszych okresach twórczości), ale bywa kontrastowy i agresywny kreując jakieś z pozoru niezrozumiałe, zadziwiające teatrum, na arenie którego, w otwartej przestrzeni lub na wściekle czerwonym tle, grają ludzie, posągi i zwierzęta (w ostatnich okresach twórczości). Przez zarysowane przestrzenie na obrazach przelatują samoloty i ptaki. Platformy na drewnianych kołach unoszą drabiny i drewniane postacie-zabawki na kółkach (niczym mutacje konia trojańskiego z desek czy odpustowego konika). Inspiracje starożytnością przywołują dwa monumentalne kozły (obraz zat. „Rozmowy po grecku”). Nadpływają potężne ryby upstrzone drobnymi trójkącikami, mozaikowo najeżone swym zuchwałym wtargnięciem w pejzaż lądowy, wodny i powietrzny. W innym pejzażu, na horyzoncie, kamieniczki z Mikołowa przypominają, że artysta jest częstym uczestnikiem słynnych „Impresji Mikołowskich” - międzynarodowego pleneru malarskiego odbywającego się już po raz dwudziesty trzeci.
Przyglądając się obrazom Stanisława Stacha (z różnych okresów ich powstawania) mam wrażenie, że czas można w pewnym stopniu spowolnić, że sztuka jest również jakąś mentalną formą zatrzymywania upływającego czasu i chwil, kiedy tworząc, w jakimś szczęśliwym transie, najbardziej odczuwamy istotę naszej egzystencji. Poprzez sztukę komunikujemy się w sposób specjalny, ale sztuce w tym względzie należy pomagać, bo jest krucha i delikatna, jak mawiał o niej Jerzy Nowosielski. Stanisław Stach żyje sztuką totalnie. Jest ona obecna w każdym jego działaniu, czy to dla powszechnego dobra szerszej publiczności i zagorzałych jej miłośników, czy dla samego siebie, kameralnie, intymnie, w zaciszu swojej pracowni i swojego domu. Malarski teatr Stanisława Stacha trwa i przeobraża się. Raz jest bardziej liryczny, a raz monumentalny, czasami krzyczy, szokuje deformacją, wzbudza niepokój i grozę… Ale ważne wydaje się to, że jego pulsujący rytm zmian i przeobrażeń zadziwiać może codziennym, dynamicznym staraniem jednego człowieka, który zdziałać może wiele, ale w rzeczy samej, który z impetem pracuje nieustannie i jak najbardziej twórczo…
2012